niedziela, 14 kwietnia 2024

Sentymentalnie....

 W trakcie moich wędrówek po mieście natrafiam na miejsca związane z przeszłością, dawno minioną, ale w pamięci żywą. Może to takie znamię upływającego czasu, im mamy go mniej, tym częściej wspominamy...


W tym miejscu stał dom mojej cioci. Wychowały się w nim trzy pokolenia, bywałam tam i ja częstym gościem, bywał tam i mój syn z babcią czyli moja mamą.
Widoczne wysokie drzewa zasadził wujek, najpierw po narodzinach  syna, potem córki.


Dziś niewiele zostało z budynku. Kuzynka wyprowadziła się na bloki, zabierając mamę ze sobą, dom upadał, ogród dziczał. Teren ogrodzono, może jakiś deweloper już planuje tutaj osiedlowe przedsięwzięcie?
Ciocia z kuzynką mieszkałyby pewnie tu nadal, gdyby nie plany budowy obwodnicy miasta, która miała tędy przebiegać. Kuzynka, nie chcąc czekać na przymusowe przesiedlenie, kupiła mieszkanie, a obwodnica poszła ostatecznie inną trasą.


Taką alejką mirabelek szliśmy do domu cioci, często zrywając owoce na kompoty. Teraz jest tylko jeden rządek tych sympatycznych drzewek, bo w tym miejscu powstała szeroka i ruchliwa droga.
W swoim ogrodzie ciocia miała kwiaty, warzywa, dokarmiała koty, zimą ptaki, dom był mały, ale miał wszelkie wygody , zrobione rękami mieszkańców.
Bardzo mi żal tego wszystkiego...


Na drugim niemal końcu miasta także znajome miejsce, także miłe wspomnienia. 
Tutaj, gdzie teraz trawnik i parking stał dom kolegi mojego męża. 
Bywałam tam często, bo rodzice kolegi byli bardzo gościnni, mieli duży ogród z letnią kuchnią, w której gospodyni smażyła pyszne powidła i piekła placki, całe lato właściwie spędzało się w tej kuchni, bo dom był bardzo mały.
Zawsze było gwarno i wesoło.
Niestety, pewnej nocy ziemia wokół domu zapadła się niebezpiecznie ( teren zapadlisk kopalnianych), rodzinę wysiedlono, dom zburzono.
Zawsze gdy tamtędy przechodzę wspominam tych dobrych ludzi i gościnne miejsce...

czwartek, 11 kwietnia 2024

Z drogi...

 

Zrobiło się ciepło, aż miło spacerować, cieszyć się wiosną.

Czy sytuacja taka może mieć wady? jak najbardziej! 

Na ulice ruszyli nie tylko spacerowicze, z piwnic i garaży wydobyto rowery i hulajnogi, to w końcu zdrowo zażywać ruchu na świeżym powietrzu w każdy sposób. Jednak mimo rozbudowy sieci ścieżek rowerowych ciągle trafiam na rowerowych terrorystów, którzy także na chodnikach domagają się pierwszeństwa i uważają, że to ja muszę uważać, czyli mieć oczy z tyłu głowy. Oczywiście niektórzy trąbią zawzięcie, ale przy szybkiej jeździe roweru, pieszy nie zdąży uskoczyć z drogi. Matko kochana, czasami stoję dłuższą chwilę, by przepuścić peleton...a żeby było śmieszniej, niektórzy jeżdżą parami lub trójkami, bo fajnie pogadać w trakcie pedałowania.

Druga sprawa, to przejścia dla pieszych. Kiedyś na drodze z trzema pasmami ruchu, byłabym rozjechana przez furgonetkę, bo dwa auta zatrzymały się, zrobiłam kilka kroków i widzę kątem oka, że auto na trzecim pasie nie zwalnia. Mocno starszy pan przejechał mi prawie po palcach, nawet się nie obejrzał...

Zauważyłam też, że przed pasami nie zatrzymują się trzy typy kierowców - kobiety, taksówkarze i bardzo młodzi ludzie z dyskoteką w aucie. Taksówkarze, to może z pośpiechu, młodych kierowców może głośna muzyka rozprasza, a kobiety? Nie wiem i nie przesadzam. Gdy ktoś przejeżdża nam po palcach na pasach, zakładamy się z mężem, kto za kierownicą? W większości wypadków kieruje wówczas kobieta. Może ktoś potrafi to wyjaśnić?

Trzeci problem ciepłych dni, to otwarte okna. Dlaczego to problem? Bo wtedy słychać domowe awantury, głośną muzykę, a melomanów nie brakuje, wreszcie szczekające i wyjące psy. Teraz nawet musiałam zamknąć okno, bo jeden pies szczeka już od godziny chyba, drugi wyje, dzwony kościelne dzwonią... no zwariować można! brakuje tylko kosiarek, ale i te niebawem dołączą, bo trawa już spora!

W kwestii otwartych okien - uważajcie na sąsiadów palących papierosy, często rzucają pety z okna lub balkonu. Taki rzucony z okna niedopałek był przyczyną pożaru mieszkania, bo papieros wpadł do lokalu kilka pięter niżej i zapaliła się firanka, a pod nieobecność lokatorów pożar rozszalał się na dobre.

A żeby dopełnić narzekania (wybaczcie), wspomnę jeszcze motocyklistów, niektórzy uwielbiają jeździć w kółko po osiedlu, niech żyje  hałas i palenie gum!

Oby Wasze spacery pozwalały na delektowanie się ciszą i pięknem przyrody, bez nieprzyjemnych ekscesów i bezpiecznie:-)

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Kto rano wstaje...

 Kto rano wstaje, ten idzie po bułki :-) Całe życie lubiłam wstawać rano, niemal bladym świtem, za to stosunkowo wcześnie chodziłam spać. Każdy z nas ma inne przyzwyczajenia, często związane z trybem dnia, charakterem pracy, cechami osobniczymi. Każdy potrzebuje innych motywatorów aby wejść na pełne obroty, dla jednych są to ćwiczenia gimnastyczne, spacer z psem lub zimny prysznic, dla innych obowiązkowa kawa i gazeta.

Autor zdjęć, które dziś pokazuję wstaje bardzo wcześnie, spaceruje po lesie, w sezonie wędkuje, zima dokarmia leśne zwierzęta, ale zawsze robi świetne zdjęcia. Ma to oko! Ale sami zobaczcie.

Jeśli znajdziecie czas i ochotę, napiszcie, jak to jest z Wami, jesteście rannymi ptaszkami czy sowami raczej, a jeśli sowami, to co Was rankiem stawia na nogi?

Przedstawiam małą galerię zdjęć Bogdana z Mysłowic.



Czasami płonące niebo, taka łuna tuz nad horyzontem łudząco przypomina pożar, a kolorów nie skopiuje chyba żaden artysta , nawet aparat pewnie nie oddaje tego, co w rzeczywistości widzi ludzkie oko... 




Lekkie mgły, pierwsze promienie słońca połyskujące zza drzew, zniewalająca cisza... aż chce się być poetą!


Nawet to samo miejsce, ta sama łódka na brzegu mogą wyglądać ciągle inaczej, taki tryptyk na ścianie byłby świetny!


Trudno fotografuje się rzeczy bardzo delikatne, a tu takie piękne pajęczyny!

(Wszystkie zdjęcia zamieszczam oczywiście za zgodą ich autora. Dziękuję!)